Wyobraźcie sobie, że budzicie się w miękkim łóżku, w słoneczny, wrześniowy poranek. Za oknem przelatują zbudzone ciepłem żurawie, a z parteru dobiega zapach świeżo upieczonego chleba i wesołe brzęczenie naczyń i garnków zwiastujące porę śniadania. A na dole czekają na Was rozmaite potrawy przygotowane z warzyw prosto z własnego ogródka, racuchy z jabłkami z pobliskiego sadu, domowej roboty dżemy malinowe z rozmarynem czy owcze lub kozie sery z zaprzyjaźnionych farm. A do tego ten chleb – chrupiący z zewnątrz, puszysty w środku – tak gorący, że rozpływa się na nim masło. Nie da się ukryć, że to właśnie on był powodem dla którego ochoczo wstawałam rano z łóżka. Po śniadaniu czeka na nas profesjonalnie przygotowana włoska kawa, którą można się rozkoszować na tarasie.
… Jeśli po takiej zachęcie jeszcze nie zarezerwowaliście tam miejsca to piszę dalej…
Po śniadaniu spacer po okolicy, wizyta w Koziej Farmie, potem najlepsze lody w Łukcie, kąpiel w jeziorze, spacer po lesie i wizyta na Lawendowym Polu u Pani Haliny… Później powrót na obiad, dania wegańskie przeplatane z kuchnią włoską lub marokańską. Ta ostatnia najbardziej zapadła mi w pamięć – zupa harira, wyborna jagnięcina a na deser mus czekoladowo-daktylowy. Na koniec dnia nie pozostaje nic innego jak wygodna kanapa na świeżym powietrzu. kieliszek wiosennego cydru i to najpiękniejsze gwieździste niebo.
I chyba nie byłabym sobą, gdybym nie stwierdziła, że poza niezwykle urokliwym miejscem, ukrytym na samym końcu drogi (dosłownie!), najbardziej zapadła mi w pamięć ta dostępność świeżych warzyw i owoców, jadalnych kwiatów, domowych serów, ręcznie robionych dżemów czy specjalnie przygotowanego oleju rzepakowego. Bo na wakacjach poza odpoczynkiem od biegu i gwaru, warto też odpocząć od przetworzonych, sklepowych produktów i zastąpić je czymś co urosło lub zostało wykonane zaraz za płotem.
Moimi pamiątkami z tego wyjazdu jest bez wątpienia zapas konfitury malinowej z rozmarynem, której proces przygotowania śledziłam od początku do końca, a zapach gotujących się owoców unosił się wtedy po całym siedlisku. Obok nich stoi w spiżarni olej rzepakowy, masa lawendowych skarbów od pani Haliny z Lawendowego Siedliska ( o którym będzie tu niebawem!) i oczywiście butelki wiosennego cydru!
Wbrew pozorom znalezienie idealnego miejsca na letni odpoczynek w Polsce wcale nie jest takie łatwe. Niestety w niektórych obiektach czas zatrzymał się dwie dekady temu i to w negatywnym tego znaczeniu. Dwa lata temu poznałam kawałek Mazur i tak bardzo pokochałam tamte okolice, że kolejnym razem wybór padł na Warmię. Nieprzypadkowo zdecydowałam się właśnie na Kwaśne Jabłko, bo z pomocą przyszedł mi wpisy na Tasteaway o magicznych miejscach w Polsce (link do ich relacji). A jak dobrze traficie to może traficie na Małgorzatę Mintę z Minta Eats, która również przekonała mnie do tego miejsca zdjęciami na swoim instagramie.
http://www.kwasnejablko.pl
*Ten wpis nie jest sponsorowany i jest oparty na mojej subiektywnej opinii.
2 komentarze
O kurcze! Nie spodziewałabym się, że w Polsce istnieją takie miejsca <3
Oczywiście, że istnieją! I to nawet całkiem sporo 🙂